
Zapiski z podróży w czasie, w rejony dzieciństwa, kiedy byliśmy maleńcy wobec morza, zimy, historii. Zbiór krótkich opowieści, wcześniej rozproszonych na blogach i portalach.
Zebrałam je w jednej książce, żeby się nie pogubiły. Miejsca i ludzie odchodzą, ale nie znikają z naszej codzienności: naszą troską jest dbać o ich pamięć. Okładka książki jest zielona jak fale Bałtyku, i jak miękkie trawy Kępy Potockiej, której źdźbła owijałam wokół palca i zaplatałam we włosy. Pierwsza część to bałtyckie opowieści o skarbach, które kryją się w piasku, w rybackich sieciach, w dostojnej samotności morskich latarń. W drugiej rozwieszone są chwile mojego dzieciństwa na Żoliborzu, z ciemnych czasów, kiedy lęki nie miały jednak wstępu do naszego pokoju, ani na uliczki, po których biegaliśmy bez celu. Pory roku i mądrość, jaką ze sobą niosły, przewijały się nad zaczarowanym ogrodem, nad stołem, nad miejscami, do których tak trudno wrócić, chociaż szukamy ich wszyscy bez tchu, błądzimy za nimi po omacku, prawie chwytamy w dłonie na samej krawędzi nocy.
Od Czytelników


Z całego serca dziękuję wszystkim, którzy przygarniają moją książkę. Dostaję wiadomości pełne dobrych słów, i zdjęcia książki z zupełnie nowych dla niej domów, w różnych zakątkach świata. Każde takie spotkanie jest dla mnie ogromnym wzruszeniem. Jestem wszystkim niezwykle wdzięczna za życzliwość, wsparcie, i zachętę do dalszej wędrówki.
„Przeczytałam, baaardzo powoli, delektując się historiami, zamyślając się dużo częściej niż zwykle… Autorka zainspirowała mnie do wspomnień. Z trudem przypominam sobie swój dziecinny/dziecięcy świat. Jakby moje życie zaczęło się, kiedy stałam się późną nastolatką. Tylko jakieś przebłyski, krótkie obrazy. Trzeba byłoby mieć talent Anny, żeby z tych obrazów nakręcić literacki ‚film’„. [Barbarina, Lubimy czytać]
„Anna Aschenbach wraca do krainy swojego dzieciństwa. Jest to jednak opowieść uniwersalna, w której odnajdzie się każdy, czyje dzieciństwo upłynęło na podwórku, w ogrodzie, parku, nad rzeką… Gdy tata strugał łódki z kory, mama smarowała policzki kremem, a babcia sprawiała, że świat wokół był magiczny. Tej babci zazdroszczę Autorce najbardziej. Poza tym zabrała mnie do świata, który już dawno zapomniałam, zepchniętego na dno szuflad pamięci, trochę zakurzonego… Za to Annie dziękuję z całego serca… Piękna lektura„. [Gość, Wydawnictwo Ridero]
[…] skończyłam niedawno, gdyż dawkowałam to dobro jak się dało. To była prawdziwa uczta. Jak powrót do domu. Jak spokój. Jak coś, co koi. Bardzo Ci dziękuję za tę książkę”. [@miazdzka, Instagram]
Obrazki z dzieciństwa, wspomnienia oglądane pod słońce, przez firankę, przez gałęzie drzew w ogrodzie. Niczym pokaz starych slajdów, czasem w dziwnych kolorach, czasem z urwanym rogiem, ale zawsze pełnych światła. [fragment przepięknej recenzji, którą napisała Magdalena Giedrojć – całość można przeczytać tutaj]
Jestem ciekawa dokąd dotrą opowieści, czy otworzą jakieś skrzypiące drzwiczki pamięci, którędy przepłyną, gdzie zostaną na dłużej. Być może nigdy się tego nie dowiem, ale taka jest przecież kolej rzeczy.




Zamów „Bałtyk. Rzeczy nietrwałe” z autografem.
Książkę w wersji papierowej znaleźć można w Najlepszej Księgarni, stacjonarnie i online, a w wersji elektronicznej w sklepie Wydawnictwa Ridero oraz w wielu innych księgarniach internetowych.
O książce mogłam opowiedzieć w audycji „Życie jak w Madrycie”, do której zaprosił mnie Conrado Moreno. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Zapis tej rozmowy jest zachowany tutaj.