PASTORAŁKA O GLINIANYM KUBKU
Zanurz pędzel w miód i w rosół,
W piasek i w przydrożne błoto,
I domaluj nad ogrodem
Gwiazdę szczerozłotą.
W jej promieniach cień osiołka
Sunie po błotnistej drodze.
Święty Józef, pochylony,
Trzyma cienkie wodze.
Na osiołku, utrudzona,
W chustę tuli się dziewczyna.
Pod jej sercem drugie serce
Mocniej bić zaczyna.
A przy drodze stoi chatka,
Niskie okna, białe ściany,
Piec kaflowy, a na piecu
Kubek malowany.
Pośród izby Czarnowłosa
Staje w okno zapatrzona.
Widzi drogę i wędrowców
Schylone ramiona.
„W jakim wietrze, w jakim chłodzie
Na świat przyjdzie ta dziecina!”
– wzdycha głośno i przy kuchni
Krzątać się zaczyna.
Chustą głowę obwiązuje,
Czarne włosy zbiera z czoła.
Z kubka, który stał na piecu,
Wysypuje zioła.
Wie od babki, że na chłody,
I na przeciwności losu,
Na samotność, na ból wszelki,
Najlepszy jest rosół.
Gdzieś za oknem tłum aniołów
Nagle się do lotu zrywa.
Czarnowłosa w ciepłej izbie
Obiera warzywa.
Nad polami cud się spełnia,
Pasterze za gwiazdą gonią,
A dziewczyna pieprz i zioła
Przesypuje dłonią.
W garnku już się srebrzy woda,
W starym piecu trzeszczą drzewa.
W stajni – Matka Dzieciąteczku
Kołysankę śpiewa.
Idą ludzie i zwierzęta,
Przed Dzieciątkiem chylą głowy,
A w garnuszku Czarnowłosej
Rosół już gotowy.
Można go do kubka wlewać,
Cedzić przez blaszane sito,
I nieść w chłód oblany żarem,
W noc światłem spowitą.
Buty wsuwa i płaszcz wiąże
Wstążeczkami czerwonymi,
Żeby zdążyć do stajenki
Póki rosół dymi.
Biegnie drogą, złote łuny
Widać w polu już z daleka,
Lecz za wierzbą – czarny wicher
Na dziewczynę czeka.
Rzuca się i w wir zaciąga,
Wyje aż po krańce głosu,
Koralami sypie w ciemność,
Zrywa wstążki z włosów!
Dmie i mąci, błotem trzęsie,
I popycha w rów dziewczynę…
Ciepły kubek się rozbija
Na tysiąc łupinek.
Wszystko ziemią oblepione,
Wszędzie pustki niepojęte!
Zapłakana się podnosi,
Patrzy na stajenkę.
Nic już nie ma, ale wstaje,
Idzie Dziecinę powitać.
Przed nią Józef i Maryja
Białym lnem okryta.
W jej ramionach synek leży
I – o cuda! – dłoń malutka
Łyżką bierze ciepły rosół
Z glinianego kubka.
Matka Boska się uśmiecha:
„Dostałam go w tamtej chwili
Gdyśmy drogą przed Twą chatką
Z gwiazdą przechodzili”.
Zanurz pędzel w miód i rosół,
Blask namaluj od korony.
Nie ma kubków, i serc nie ma
Na zawsze stłuczonych!
Hej kolęda, kolęda!
Pastorałka publikowana była na moim facebookowym blogu w grudniu, codziennie wrzucałam jedną zwrotkę. Piosenkę przeczytał Pan Andrzej „Sobol” Sobolewski, ułożył do niej melodię i pięknie zaśpiewał. Gotowa jest na razie pierwsza część pastorałki, dzielę się nią z Wami, bo to dla mnie ogromne wzruszenie. Wkrótce gotowa będzie całość, dam znać!
