Prządki

To jest moja rozmowa z Adamem Tkaczykiem, która odbyła się w maju 2020 roku, przed premierą naszej pieśni „Prządki”, poświęconej pamięci Grzegorza Przemyka.

W czwartek 14 maja, w rocznicę śmierci Grzegorza Przemyka, w świat powędruje piosenka „Prządki”, którą dla Niego napisaliśmy. Adam, powiedz, co takiego mają w sobie głos i gitara, że potrafią przekazać czasem więcej emocji niż cała orkiestra?

Adam Tkaczyk: To zależy co jest do przekazania. Za pomocą głosu i gitary nie wykonamy, dajmy na to, symfonii – tu konieczna jest orkiestra, która opowie dźwiękami historię wymyśloną przez kompozytora. W przypadku, gdy mamy do czynienia z wierszem, tekstem poetyckim, a zwłaszcza tekstem, który sam w sobie jest mocny, przekazuje szorstkie prawdy… taki minimalizm bywa wskazany. Surowość powstałej w ten sposób piosenki czy pieśni może być korzystna dla słów. Myślę, że tak właśnie jest w przypadku „Prządek”. Same słowa są tu tak ważne, głębokie i przekazują tak istotną treść, że muzyka jest jedynie dodatkiem. A czy Ty, pisząc słowa „Prządek” myślałaś o bogatszym instrumentarium? Czy raczej od początku też w uszach miałaś tę surowość brzmienia?…

Anna: Od początku miałam w uszach jedynie gitarę, ale nie umiem powiedzieć dlaczego. Być może to jedna z tych spraw, które wrastają w konkretne pokolenia: pamiętam kasety, których słuchali rodzice, z nagraniami Kelusa, Gintrowskiego, Kaczmarskiego – czasy PRL, w których dorastałam, kojarzą mi się właśnie z ich wyrazistym głosem i z gitarą. Siadając do pisania miałam w myślach taką właśnie opowieść. Na pewno też pamiętasz tamte taśmy, nagrywane często w piwnicach, na poddaszach, we wnętrzach kościołów. Jak myślisz, czy we współczesnym świecie pieśń bardowska ma nadal rację bytu?

Adam: Z przyjemnością wracam do bardowskich klimatów, artystów proponujących taki rodzaj piosenki, opowiadający proste życiowe historie. I właśnie ta wspomniana surowość ma tu dla mnie ogromną wartość. Ona uwypukla prawdę zawartą w utworze. Bo często nagranie jest w tym przypadku zapisem jednej niepowtarzalnej chwili, może to być fragment koncertu, bądź nagrania studyjnego, ale bez kilkunastu podejść do wykonania – tylko TU i TERAZ. A nawet jeśli piosenka jest dopieszczona brzmieniowo, to ta „ubogość” aranżacyjna działa jedynie na plus. Bardowie i bardowska pieśń mają swoich wiernych i oddanych słuchaczy. Bardzo często odbywają się w Polsce festiwale i koncerty przedstawiające wykonawców tego nurtu, a sale są pełne. To przykład, że pieśń bardowska ciągle ma sens. Powiedz, jak Ty to widzisz? Słuchasz przecież takich wykonawców – nie tylko polskich…

Anna: To prawda, w piosenkach zawsze najbardziej interesowały mnie historie. Wiesz, że artystą, z którym idę przez życie, jest Bruce Springsteen. Jego najcenniejsze utwory to takie małe bardowskie arcydzieła: opowieści o drodze, o codzienności i przemijaniu, palce ślizgające się po strunach, zmieniający się przez lata głos. Ważnym momentem był dla mnie Nobel dla Boba Dylana, w jego osobie nagrodzeni zostali autorzy pieśni, piosenek, jakby tej ulotnej sztuce ozłocono skrzydła. To zupełnie inny rodzaj opowiadania o życiu niż literatura, malarstwo, film. I zupełnie inny rodzaj przywoływania historii. Powiedz, komu potrzebna jest pamięć o czasach stanu wojennego, dla kogo jest ta opowieść?

Adam: To Ty ją pisałaś… powiedz pierwsza!…

Anna: Pisząc myślałam o nas wszystkich, którzy urodziliśmy się w czasach PRL. Każdego z nas tamten czas okaleczył bardziej lub mniej boleśnie, wielu ran nie jesteśmy do końca świadomi. Byliśmy dziećmi, ale wszyscy mieliśmy bliskich, znajomych, sąsiadów, którzy za swoje pragnienie wolności, za słowa i gesty, zapłacili zdrowiem, spokojem, życiem. Tamte czasy kojarzą nam się ze złem, bólem, ze strachem. Chciałam, żeby to była opowieść o woli życia, o tym co się wtedy działo w młodych sercach.

Adam: Pamięć o stanie wojennym oraz o wieloletnich wydarzeniach poprzedzających go, jest potrzebna nam wszystkim. To przecież nasza najnowsza historia, coś, co tworzy naszą współczesność. Ten okres pociągnął za sobą wiele tragedii, dramatów, ofiar. Jak choćby Grzegorz Przemyk. Myślę, że opowieść zawarta w tej pieśni jest wspomnieniem, dla tych, którzy przez to przeszli, hołdem dla tych, którzy zginęli i lekcją historii i przestrogą, dla tych którzy dziś wchodzą w życie, w dorosłość.

Anna: W jaki sposób postać Grzegorza jest Ci bliska?

Adam: Kiedy Grzegorz Przemyk zginął, ja byłem dzieckiem. Coś tam do mnie docierało, ale niewiele z tego wtedy rozumiałem. Dopiero kilka lat później zaczęło to do mnie trafiać. Kiedy nagrywałem „Prządki” – pieśń Jemu przecież dedykowaną, budziły się we mnie całkiem nowe emocje. Zastanawiałem się (i myślę o tym cały czas) kim mógłby być Grzegorz Przemyk, co mógłby robić, jak pokierowałby swoim życiem, gdyby nie zostało mu ono tak brutalnie odebrane. Był przecież dziewiętnastoletnim chłopakiem, zaczynał nowy, pomaturalny rozdział w swoim życiu, miał marzenia, pragnienia, cele, miał swoją wrażliwość i wnętrze, miał gitarę i zeszyt, w którym pisał poezję, szedł przed siebie, wydeptywał własną ścieżkę, śmiał się, kochał… Dziś mógłby mieć żonę, córkę, syna i być dla nich wsparciem, mógłby mieć mieć wnuki i budować z nimi zamki z piasku albo karmniki dla ptaków a przed snem czytać bajki. Niósł przecież w sobie te wszystkie proste, piękne, ludzkie sprawy. W tym właśnie poczułem tę bliskość, o którą pytasz. Twój tekst bardzo pięknie to wszystko oddaje. To właściwie ja powinienem Cię spytać skąd u Ciebie to wyczucie, poczucie bliskości z Nim?…

Anna: Wychowałam się w parafii św. Stanisława Kostki, przez nasz kościół przetaczała się wielka historia. Postać Grzegorza Przemyka, tak jak później Księdza Jerzego, była wpisana w naszą codzienność, słuchałam o Nim na lekcjach religii, znałam ze zdjęć, z plakatów, z rozmów. Jego twarz była mi zawsze bliska, znajoma. Był symbolem brutalnie przerwanego życia, odebranej młodości. Najbardziej poruszały mnie czarno-białe fotografie, na których siedział z gitarą i patrzył nieobecnym wzrokiem gdzieś daleko przed siebie. Adam, jak to było, czy miałeś od razu obraz całej pieśni, czy rodziła się powoli, i kto prowadził melodię, Twoje myśli czy gitara?

Adam: Melodię prowadził mi tekst, słowa opisujące tak delikatnie postać Grzegorza Przemyka i jego świat. Starałem się jedynie nie spłoszyć tego. Muzyka miała tylko podkreślić i uwypuklić słowa. Nic więcej tu nie było potrzebne. Ale powiedz jak to było w przypadku tekstu? Skąd czerpałaś wiadomości na temat Grzegorza Przemyka, dlaczego w tej opowieści znalazły się struny, chlebak?…

Anna: Przeczytałam trochę książek, wspomnień, publikacji, ale tak naprawdę najwięcej czerpałam z pamięci, z własnych emocji związanych z postacią Grzegorza. Myślałam o motywie, który połączyłby ze sobą te wszystkie skrawki wiedzy, przeżyć. Zapisywałam słowa, rozrysowywałam je w zeszycie. Któregoś dnia zaczęły się układać w linie: warszawskie ulice, trasy przyszłych wędrówek zaznaczone na mapie, rozczochrane włosy, struny gitary, chlebak przewieszony przez ramię, paski sandałów, Wisła, babie lato… Jak nici. I życie, które nagle się przerwało, jak w micie o Parkach, wiecznych prządkach ludzkiego losu. A Twoje wykonanie jest niezwykle wzruszające. Bardzo Ci dziękuję za szacunek, z jakim przyjąłeś mój tekst, za to, że podarowałeś mu swój głos i muzykę. Czego życzysz dziś tej piosence?

Adam: Emocje wynikały z treści. Chyba nie umiałbym zaśpiewać tego inaczej. To ja dziękuję, że obdarzyłaś mnie zaufaniem. To dla mnie zaszczyt, że mogłem nagrać tę pieśń. Czego jej życzę? Żeby zdobyła słuchaczy, którzy zechcą ponieść dalej zawartą w niej opowieść, żeby była przyczynkiem do zastanowienia się nad tą postacią i jej historią. A Ty?…

Anna: Tego samego: żeby była jak ptaki o mocnych skrzydłach, żeby przypominała o prostocie i o wolności.


Dla Grzegorza Przemyka, którego życie zostało brutalnie przerwane w majowy dzień trzydzieści siedem lat temu: pamięci Jego młodych snów, Jego poezji, wędrówek, w które miał wyruszyć.

muzyka i wykonanie: Adam Tkaczyk
słowa: Anna Aschenbach




Prządki
Jaką nić podałeś prządkom, dobry Panie,
Że tak marnie się zerwała w środku wiosny?
Że ją byle but zadeptał
O te bzy majowe w oczach,
O tę młodość moich bosych stóp zazdrosny.


Czemuś nie dał zamiast nici jednej struny?
Nawet gdyby ktoś szarpnięciem pieśń mą uciął,
Jeszcze życie bym wyśpiewał
I słonecznym wybrzmiał echem,
I w milczenie opadł głośną drgając nutą.


Czemuś im nie podał pasa od chlebaka,
Co jedynie męskie lata zedrzeć mogą?
Zdeptałbym sto par sandałów,
Może duszę podziurawił,
Ale świat bym przewędrował własną drogą.


Czemuś im nie wyplótł nici z moich włosów,
W których tylko dziki wiatr i miękkie dłonie?
Rósłbym wiecznie od korzeni,
Kochał prosto i powoli,
Aż po zmierzch, co mi obsypie bielą skronie.


Albo strzępiłbym się świtem w babie lato,
Srebrnym wierszem płynął lekko poprzez pamięć,
A nie szarą bruzdą strachu,
Tępym bólem, zimnym potem.
Jaką nić podałeś prządkom, dobry Panie?

o prządkach

Premiera w audycji „Baza Ludzi z Mgły”

Tygodnik Idziemy

Polski.fr – polski portal we Francji

Radio Istebna

Kobieta 50 plus


Dodaj komentarz