SĄ TAKIE DROGI

Książka, którą ze wzruszeniem oddaję Czytelnikom, to mała opowieść wigilijna, zapis adwentowej wędrówki wiodącej przez zaśnieżoną Warszawę początku lat 80., przez średniowieczne Greccio, w którym Franciszek buduje pierwszą szopkę, i przez kamienistą drogę do Betlejem. Spisywałam ją, w większości na blogu, przez ostatnie trzy lata, i wysyłam ją dalej w świat, żeby pamięć o tych prostych i ważnych sprawach nie wyblakła. Opowieści układają się w dwadzieścia cztery grudniowe wieczory, można je więc czytać jak kalendarz adwentowy, albo usiąść nad książką dopiero w świąteczny poranek, czy w zupełnie innej chwili, i powrócić do baśniowych źródeł, do dzieciństwa naszej codziennej wiary.

WARSZAWA
[…] Tego wieczoru ktoś płakał w słuchawkę. Mama siedziała w przedpokoju, pochylona nad telefonem. Kiedy się odwracałam, widziałam jej twarz w lustrze: pocierała dłonią czoło. W domu było cicho, słychać było jedynie tykanie zegara, i ten płacz, który nadbiegał z daleka. W jednym z domów kogoś zabrakło. Podjechał samochód, a później odjechał, zabierając ze sobą jedną z dobrych twarzy, wywożąc ją w pustkę, w ciemność, w mroźną grudniową noc. Ktoś został sam, i płakał teraz głośno.

Przyszła Babcia, trzeba było wskakiwać do łóżek. Owinęłam się kołdrą, ale w sercu, pod ciepłą koszulą, pierwszy raz poczułam dziwny lęk, jak lekkie ukłucie. Wpatrywałam się w okno; myśli powoli odbiegały gdzieś daleko, kołysane Babcinym głosem. Zasypiałam w półcieniach latarń, nieświadoma wielkich spraw, ani polskich, ani boskich, wsłuchana w starą baśń o glinianym kubku.

GRECCIO
[…] Zatrzymuje się. Wraca do niego Damietta, tamto odległe miasto, które rozpostarło się przed nim murem kamiennych wież. Na wyschniętej ziemi, na aksamitnym morzu, toczyła się walka światów. Okręty zderzały się ze sobą z drewnianym trzaskiem, miecze zgrzytały ostrzami o ostrza. Dwie księgi próbowały się przeniknąć, przemycić ważniejsze słowa, wylać na wierzch swój własny, ciemniejszy atrament. Tyle że przelewał się krwią; wspomnienie miecza paliło Franciszka szramą na lewym udzie. Siedzieli na tarasie, na szczycie kamiennej wieży. Znad morza napływał wiatr, niósł ze sobą letni zapach Południa. Sułtan opierał się łokciem o haftowaną złotem poduszkę. Jego wzrok przesuwał się po konstelacjach, które trącał palcem Franciszek. Zwierzęta, których dotknął, ożywały na chwilę, i sułtan czuł na sobie ciepło ich sierści, ich oddechu. Słyszał jak księżyc lekko skrzypi na zardzewiałych płozach. Przez całą noc szły przez niego opowieści, i zostawiały wąskie bruzdy. Jeszcze kiedyś do nich powróci, będzie ich szukał po omacku. Patrzył na Franciszka. Z tych wszystkich obcych historii najbardziej chciał zapamiętać jego uśmiech.

BETLEJEM
[…] W tej jednej kropli, która zawisła na gałęzi pigwy, nad papierową lilią, w tej jednej drobince czasu, w innym ogrodzie mężczyzna wpatruje się w niebo. Jego płaszcz jest obszyty złotymi blaszkami, które uderzają o siebie przy najlżejszym poruszeniu. Wielbłąd kołysze się w miejscu, zmęczony wieczorną drogą, a w jego oczach zanurza się księżyc. Mężczyzna przygląda się pustynnym konstelacjom: umie czytać z ich kształtów jak z kobiecych warg. Nie wie czyje dłonie rozrzuciły kamyki gwiazd po czasach i przestrzeniach, ale wie, że tylko te same dłonie mogą ten obraz przesunąć. Kiedy więc widzi nadlatujący warkocz światła, opiera się o purpurową wielbłądzią kapę, i wstrzymuje oddech. Blada gwiazda wyłania się znikąd, z samej krawędzi snu, i zawisa nad jego ogrodem. Mężczyzna nie wie, że za chwilę gdzieś daleko padną słowa, które każą mu wyrysować nowe mapy, porzucić dawny dom i ruszyć w drogę za światłem. Tę potężną opowieść można odmierzyć oddechami, biciem serca, płatkami śniegu. Mężczyzna stoi i czeka. 

Książkę kupić można w wersji papierowej i elektronicznej na stronie Wydawnictwa Ridero oraz w wersji papierowej w Najlepszej Księgarni.

Można ją również zamówić tutaj.

O książce opowiedziałam w audycji „Rozmowy z pozytywką” w Radiu z Qlturą. Zaprosiła mnie Pani Urszula Lubczyńska-Gładka, a zapis tej rozmowy zachowany jest tutaj.

Dodaj komentarz